Farmację odziedziczyłam w genach, a apteka to moje drugie życie – w taki sposób o wyborze ścieżki swojej zawodowej kariery mówi bohaterka naszego wywiadu.
Ponieważ w 2021 roku hurtownia Medicare-Galenica obchodzi 30-lecie działalności, specjalnie z tej okazji przygotowaliśmy cykl wywiadów z naszymi Partnerami w biznesie, pt. „Historie na 30-lecie”.
Dziś zapraszamy do lektury rozmowy Agatą Chorąży – Zarzecką, farmaceutką, która swoją aptekę od kilku już dekad prowadzi w Bielsku-Białej.
Medicare-Galenica: Zanim powiemy o początkach Pani współpracy z hurtownią Medicare, proszę opowiedzieć Pani historię. Jak to się stało, że została Pani farmaceutką?
Agata Chorąży – Zarzecka: Pochodzę z rodziny z farmaceutycznymi tradycjami, które sięgają czasów sprzed II wojny światowej. Ciocia mojej mamy, Janina Gulińska, otrzymała w Ordynacji Zamoyskich wyłączność na prowadzenie prywatnej apteki w Zwierzyńcu, mieście w województwie lubelskim. Aptekę miał odziedziczyć któryś z synów cioci, jednak obaj zostali rozstrzelani podczas II wojny światowej. I tak, by apteka „nie przepadła”, przejąć ją miał mój tata. Ukończył on farmację i miał rozpocząć w niej pracę, przenosząc się tam z Mielca. Jednak po wojnie nastąpiło upaństwowienie aptek, co pokrzyżowało rodzinne plany. I tak, w poszukiwaniu pracy, moi rodzice dotarli aż na Śląsk.
Mój tata był absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydziału Farmacji Aptecznej i po tym, jak okazało się, że nie może przejąć rodzinnej apteki, postanowił oddać się pracy naukowej. Tata był wykładowcą, profesorem uniwersytetu, wieloletnim Dziekanem Wydziału Farmaceutycznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Z wielkim zaangażowaniem prowadził zajęcia dla studentów, a ponadto przez 30 lat był prezesem Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego.
Dlatego myślę, że farmację odziedziczyłam w genach, a apteka to moje drugie życie. W 1985 ukończyłam studia, oczywiście na kierunku farmacji, na Akademii Medycznej w Krakowie. Początkowo w rodzinie namawiali mnie, bym wybrała medycynę. W trakcie szkoły średniej uczęszczałam na dyżury nocne, by zobaczyć jak wygląda praca lekarza. Wtedy uznałam, że to nie dla mnie. Pamiętam dobrze sytuację, gdy na dyżur trafił mężczyzna z wbitym w nogę nożem. I zamiast pozwolić sobie od razu pomóc, on zaczął dyskutować, że „on przed babą nie będzie ściągać portek”. Ta i inne sytuacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie chcę być lekarzem, że nie jestem gotowa na co dzień radzić sobie z takimi sytuacjami.
Pani rodzina trafiła do Katowic, natomiast Pani swoją aptekę otworzyła w Bielsku-Białej. Jak znalazła się Pani na południu Śląska?
Nadarzyła się okazja i otworzyłam własną aptekę właśnie w Bielsku-Białej. Dlaczego w tym mieście? Bo tutaj moi rodzice mieli mały domek letniskowy, w którym do dziś mieszkam, a dodatkowo właśnie w Bielsku mój tata prowadził plantację ziół lekarskich. Przez lata zabierał tutaj swoich studentów na zajęcia praktyczne. Także dobrze znałam to miasto i nie przeprowadziłam się w nieznane.
Zamiłowanie do ziół także odziedziczyłam po tacie. Poza tym, że jestem farmaceutką, ukończyłam też pięcioletnie studia na kierunku ogrodnictwo Akademii Rolniczej w Krakowie. Będąc na piątym roku farmacji pisałam pracę magisterską, w której chciałam poruszyć kwestię dotyczącą leczniczego działania nasion dyni. Zgłębiając temat i szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, skierowałam się właśnie na wydział ogrodniczy. I tak mnie to wciągnęło, że po krótkiej rozmowie z osobami z tego wydziału, zostałam tam na kolejne studia. A dzisiaj ta wiedza procentuje, zwłaszcza że do łask wróciło to, co naturalne, w tym zioła. Wybierając produkty dla pacjentów, mam o wiele większą wiedzę w tym zakresie, mogę im bardziej pomóc.
W tym roku hurtownia Medicare świętuje swoje okrągłe, 30. urodziny, a Sieć Aptek Partnerskich 4 Pory Roku pierwszą dekadę działalności. Jak to się stało, że związała się Pani właśnie z nami?
Zgadza się, od 30 lat – czyli tak naprawdę od samego początku – jestem klientem hurtowni Medicare. To ta hurtownia pozwoliła mi przetrwać trudności, m.in. dzięki organizowaniu różnych programów lojalnościowych, takich jak np. Max Medicum.
Od początku uczestniczyłam we wszystkich programach, jakie przygotowaliście dla farmaceutów. Zdrowe partnerstwo pozwoliło mi utrzymać aptekę na rynku, zwłaszcza w trudnych czasach, po 2000 roku, kiedy nastąpiła agresywna ekspansja sieci aptecznych. Współpraca z Wami nie tylko pozwoliła mi przetrwać, ale wręcz poprawiła sytuację mojej bielskiej apteki.
A jak przystąpiła Pani do Sieci Aptek 4 Pory roku?
Wejście do Sieci Aptek Partnerskich 4 Pory Roku było dla mnie naturalną koleją rzeczy. Działając w jej ramach mogę m.in. zapewnić moim pacjentom produkty w lepszej cenie. Ponadto w tej sieci, tak jak w przypadku hurtowni Medicare-Galenica, mogę liczyć na zdrowe relacje międzyludzkie w biznesie. I dotyczy to wszystkich Waszych pracowników, niezależnie od stanowiska, jakie dana osoba zajmuje. Jest to dla mnie bardzo ważne.
A trafiłam do Was – nie tylko do 4 Pór Roku, ale do całego Waszego biznesu – dzięki pani Krystynie Kucowicz, która wiele lat temu odwiedziła moją aptekę. To ona z wielkim zaangażowaniem przedstawiła mi nowopowstałą hurtownię. Dopiero później dowiedziałam się, że jest mamą właściciela i zrobiło to na mnie wrażenie, że tak mocno zaangażowała się w rozwój nowego biznesu swojego dziecka. To dzięki niej zostałam zaproszona na spotkanie, podczas którego poznałam jej syna, Dariusza Kucowicza, założyciela Medicare.
I tutaj chciałabym się podzielić taką moją refleksją: u Was wszystko sprawnie działa, bo właściwe osoby są na właściwych miejscach. Widać ogromne zaangażowanie i oddanie temu biznesowi.
Poza dobrymi relacjami, co jest dla Pani ważne, by współpraca była satysfakcjonująca?
Na pewno zrozumienie, że czasami potrzebuję konkretnego rozwiązania, pomocy, czy produktu z magazynu. Dla przykładu: to właśnie w Medicare mogę liczyć na to, że mój pacjent otrzyma szczoteczkę do zębów w konkretnym kolorze, kiedy jest to dla niego ważne i kiedy mnie o to poprosi. Myślę, że w innych hurtowniach nie mogłabym liczyć na to, że ktoś zainteresuje się taką drobnostką jak kolor, gdzie indziej dostałabym po prostu szczoteczkę od danego producenta i nikt nie zainteresowałby się niczym więcej. A poza tym ważna jest dla mnie jeszcze życzliwość. Myślę że i w życiu, i w biznesie jest ona niezbędna.
Jak wygląda Pani codzienna praca? Czy nie było takich momentów, że nie chciała już Pani pracować w aptece?
Mam to szczęście, że lata temu udało się nam stworzyć w aptece fantastyczny zespół. A miałam różne doświadczenia związane z ludźmi, z którymi przyszło mi pracować. Jednak teraz jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ od wielu lat pracuję z tym samym, zaangażowanym zespołem.
W pracy spędzamy przecież spory kawałek życia, więc to ważne, by była odpowiednia atmosfera, zaufanie i pewność, że w trudnych momentach możemy na siebie liczyć.
Dziękujemy za rozmowę.